Zacznę od tego, że uwielbiam spacerować. W pojedynkę, w parze czy w grupie, zawsze fajnie jest się przejść. Najwięcej jednak da się zauważyć, idąc samemu. Co więc można dostrzec? O co można się potknąć? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to smutne twarze ludzi. Smutne lub złe, niemal wściekłe. Zrezygnowani mieszkańcy idą tam, gdzie muszą, rzadziej tam, gdzie chcą. Wydaje się, że utracili umiejętność cieszenia się życiem zaraz po jego otrzymaniu, zupełnie jakby to był nietrafiony prezent. Gdy widzą, że ktoś się w jakikolwiek sposób wyróżnia, plują (przez ramię), wyzywają (po cichu i w obcym języku), a po wszystkim czują się trochę lepiej z samymi sobą; jest im lżej o jad wylany na przypadkowego przechodnia przez smutne lub wkurwione nie wiadomo o co i dlaczego oczy. Szczerze o nich nie dbam. Trawię takich ludzi gorzej niż muzykę reggae. Kolorowi ludzie apeluję do Was (do rastafarian mimo niechęci do reggae również)! Wszystkie lesbijki i wszyscy geje całujący się w miejscach publicznych, cyber goci, artyści, wariaci na serio i na niby, pięcioletnie dzieci, tipsiary jak różowa guma, babcie z fioletowymi włosami, dziewczyny w za krótkich spódniczkach i asymetrycznych makijażach, komicy i uliczni performerzy krzyczę do Was: DOBRA ROBOTA! O wiele lepsza niż stadiony na Euro, o wiele lepsza niż notowania WIG20, o wiele lepsza niż kebab; o wiele lepsza niż ostatni odcinek „M jak Miłość”, o wiele lepsza niż ten tekst, a już na pewno o wiele lepsza niż widok szarych twarzy z pretensją na nich, noszoną niemal z dumą! Gdy widzę kogoś z twarzą wykrzywioną, jakby przed chwilą zjadł baterię, rozgryzając ją uprzednio, czuję się sprowokowany. Mam wtedy ochotę zbudować maszynę do podróży w czasie, cofnąć się o kilkadziesiąt lat, odnaleźć Salvadora Dali, po pijaku ściąć mu pukiel włosów, wrócić do czasów obecnych, wynaleźć maszynę do klonowania i zacząć seryjną produkcję Salvadorów i wysłać ich na ulice miast. Wysyłać ich na wojny zamiast żołnierzy, żeby i z żądzy zabijania uczynić sztukę. Wysłać ich do sejmu i do umysłu każdego, kto tego potrzebuje. Nie ma potrzeby płakać pod publikę, ale nie ma też potrzeby płakać w samotności. Mentalność ciężko odmienić, ale szczerze wierzę, że jest to możliwe. A jeśli nie, to mam nadzieję, że bateriożercy prędzej czy później wyginą niczym dinozaury i za kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów lat zamienią się w paliwo napędzające ludzi czynu, ludzi pomysłowych i ludzi dobrych. I takich ludzi, którzy są ciekawi świata i innych ludzi. I ludzi, którzy, zamiast podcinać skrzydła innym, noszą pomarańczowe sznurowadła, i sami unoszą się trochę nad ścieżką, którą sami sobie wybierają. Będąc w pełni władz umysłowych, publikuję takie oświadczenie: jeśli kiedyś zmienię swoją postawę, daję każdemu, kto przeczyta ten felieton, moralne prawo do strzelenia mi w pysk.
PS2 „Neon” szuka sponsora, jakbyśmy go mieli, do każdego egzemplarza dodawalibyśmy pomarańczowe sznurowadła lub baterię do wyboru.
PS3 Ponadto „Neon” w tym miesiącu kończy rok, z tej okazji życzę wszystkim wszystkiego najlepszego. Czytelnikom natomiast chcę podziękować za czytanie nas. Macie wspaniały gust literacki!