Pierwszy wieczorek literacki Grupy Literackiej Neon!

POEZJA / PROZA Bydgoskie Spotkania z Literaturą - 22 kwietnia 2013

WYNIKI konkursu NEOpoeticoN

Sprawdź, kto został laureatem I Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego NEOpoeticoN

Literacka stolica Polski

Artykuł o robotniczym mieście z kulturalnym potencjałem

Piknik Literacki w Bydgoszczy "

29 czerwca o godzinie 16:00 na Wyspie Młyńskiej odbędzie się w Bydgoszczy Piknik Literacki. Będzie się działo!

marca 31, 2012

Marcowy Neon wydrukowany!

Już jest! Wczoraj dostaliśmy karton świezutkich Neonów, które zostawiliśmy już w Cafe Pianola.

Na dniach szukajcie naszego miesięcznika również w:

- wypożyczalni Biblioteki Głównej na Starym Rynku
- Bydgoskim Centrum Informacji
- Teatrze Polskim
- Instytucie Filologii Polskiej UKW

- NIESPODZIANKA: kilkanaście egzemplarzy pojechało też do Torunia, do jednej z tamtejszych księgarń! Także kolportaż nam się rozszerza.  :)

- Smutna wiadomość: wczoraj Neony miały być zostawione również w kawiarni artystycznej Węgliszek - niestety powiedziano nam, że to już ostatni dzień działania tego miejsca, dlatego zostawiliśmy tam dosłownie trzy egzemplarze dla ewentualnych ostatnich klientów.



Neon w Cafe Pianola

marca 28, 2012

Neon polecany na blogu "Latając nad miastem"


Już dosyć dawno, bo 14 lutego, czyli jakby z okazji walentynek, otrzymaliśmy prezent od użytkownika Urbe_Volando, który miło zaskoczył nas wpisem pod nazwą"Młodzi literaci z Bydgoszczy".




- Uwielbiam osoby, które szukają ludzi o podobnych zainteresowaniach i tworzą nieformalne grupy, by razem z innymi realizować jakiś cel - pisze autor.

- Projekty takie wymagają przeważnie dużego nakładu czasu oraz wielu poświęceń, przy czym szansa na sukces zwykle wydaje się niewielka. Są jednak ludzie, których cechuje niepohamowany zapał tworzenia i kiedy nakreślą sobie jakiś plan, nie patrzą na to, jak oceniany jest przez postronnych, tylko krok po kroku, z entuzjazmem dążą do jego zrealizowania - słusznie zauważa.

Co jakiś czas otrzymujemy od Was maile z uwagami, pytaniami i niekiedy dobrym słowem, które motywuje nas do działania. Potwierdza to, że dosyć, że robimy to dla siebie, robimy to też dla innych.

Dziękujemy!

marca 27, 2012

Neon - marzec 2012 - ściągnij pdf

Dochodziły do nas głosy, że jest pewien problem ze ściąganiem wersji pdf na issuu.com. Na ratunek przyszedł nam portal beezar. Tam możecie bezproblemowo pobrać wszystkie numery naszego miesięcznika, w tym najnowszy - marcowy, bez potrzeby logowania.

Czekamy na Wasze opinie!



Wersja papierowa pojawi się już w tym tygodniu.

marca 25, 2012

Otchłań Epizod 3: Głos sumienia

Oto kolejna część opowiadania Piotra Charchuty, którego początek miał miejsce w styczniowym numerze naszego miesięcznika. Poznaj losy Russela Ferna - wampira.


Tak jak poinstruowała mnie Raven, pomagałem poszkodowanym mieszkańcom Riverblood. Pomagałem przy zbieraniu niedopalonych szczątków, które wrzucaliśmy na jedną kupę, aby potem je doszczętnie spalić. Między mieszkańcami lawirowała Laura, dzieląc się z nimi krwią.
            Wampirzyca podeszła do mnie, gdy wrzucałem na stertę ciał niedopaloną rękę.
- Może chcesz się napić?
- Dzięki. Straciłem chyba wszystkie siły.
- Martwię się o Raven.
- Ja także - odparłem.- Sądzisz, że powinienem zlekceważyć jej polecenie?
- Rób to co uważasz za słuszne, Russelu. Raven jest silna, ale los bywa okrutny.
- Masz rację. Jestem tego żywym albo raczej nieżywym przykładem.
            Zacząłem się intensywnie zastanawiać nad tym, co powinienem teraz zrobić. Robiło się coraz ciemniej, a Raven wciąż nie wracała. Przechodziłem niedaleko miejsca, gdzie były przywiązane inne konie. Podszedłem do jednego z wierzchowców i pogłaskałem go.
            Analizowałem wszystko bardzo dokładnie. Martwiłem się o Raven, ale nie chciałem jej przeszkadzać. Byłem tu nowy. Nie znałem jeszcze wszystkich tutejszych zwyczajów. Czułem się samotny, a Raven była moją jedyną przyjaciółką.
- Pomóc jej, czy nie pomóc? Oto jest pytanie. – Szekspir doskonale wiedział, co pisze. Każde pytanie zadanie w tej Hamletowskiej formie daje do myślenia. – Cholera! Sam już nie wiem. Mam przy sobie kuszę, ale czy uda mi się jej użyć?
- Fern! Ty idioto! - zabrzmiał głos znikąd.
- Co? Co jest grane? Kim jesteś? Gdzie jesteś?
- To, kim jestem, nie jest w tej chwili ważne. Ważne jest to, że masz kobietę i dzieciaka do ocalenia.
- Nie jestem wariatem, żeby słuchać głosu w mojej głowie.
- Nie irytuj mnie, Fern! Chcę ci pomóc. Raven potrzebuje twojej pomocy i gówno mnie obchodzi, co o tym sądzisz.
- Kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?
- Potraktuj mnie jak sumienie. Wkrótce się spotkamy. Mam nadzieję.
- Powiedz mi, kim jesteś do cholery!
- Spokojnie Fern. Wszystkiego się dowiesz… W swoim czasie.
- Hej! Nie znikaj! Słyszysz?! Hej!
            Jakkolwiek głupio to zabrzmi, ale głos w mojej głowie miał rację. Powinienem ruszyć dupę i pomóc Raven i Rolandowi. Miałem cichą nadzieję, że jeszcze żyli. Wsiadłem na wierzchowca i pojechałem tam, gdzie miało się odbyć spotkanie.
            Kiedy dotarłem na miejsce, z trudem łapałem się w kierunkach, było ciemno jak w dupie u Murzyna, a poza tym nikogo nie było. Wytężyłem wzrok i powoli zaczęły przede mną kształtować się rysy otoczenia. Po prawej stronie znajdowała się grota, po lewej ścieżka wiodąca na zachód. Przede mną natomiast malowało się zejście do wąwozu. Podszedłem do krawędzi i dostrzegłem leżące szkielety. Było to ciekawe, ponieważ były to ludzkie szczątki, a nie mogły to być szczątki wampirów, gdyż my po śmierci zamieniamy się w pył.
            Skierowałem się do wąwozu. Ześlizgnąłem się w dół. Zawiał lekki wiatr i tumany kurzu otoczyły mnie zupełnie jakby szykowały się do ataku. Szedłem przed siebie, łudząc się, że tu w dole znajdę jakieś wskazówki, które pomogą mi odnaleźć moją towarzyszkę i Rolanda.
            Nagle usłyszałem, jak coś się porusza. Spojrzałem w lewo i zobaczyłem rozpadającą się stertę kamieni i wypełzającego z pod nich wampira. Natychmiast ruszyłem w jego kierunku i przygniotłem go do ściany. Był paskudny, nie miał lewego oka, był czarnoskóry i do tego miał bliznę na prawym policzku.
- Gadaj, gdzie twoja banda i dziewczyna z dzieciakiem!?
- Myślisz, że ci powiem? Głupiś.
- Może i tak, ale się nie poddam.
- Doprawdy?
            Wampir odepchnął mnie z wielką siłą i uderzyłem o ścianę wąwozu. Napastnik podniósł jedną z kości, dość solidną, i ruszył w moim kierunku. Zamachnął się, jednak ja zdołałem uskoczyć i poczęstować go kopniakiem w twarz.
- Tfu.- Wampir splunął krwią. – Pożałujesz tego, pajacu. Rozszarpię cię na strzępy. Jestem wielki Somel!
- Chyba już nie taki wielki, skoro leżałeś pod stertą kamieni.
- Ty gnoju!
            Somel wykonał szybki obrót na ziemi i podciął mnie, po czym z całych sił zadał cios w głowę kością, którą trzymał w łapie. Poczułem ból. Wampir kopnął mnie w bok i przeleciałem kilka metrów. Próbowałem się podnieść, ale  nie dałem rady.
- Nie poddawaj się!
            Kolejny głos w głowie, ale tym razem doskonale wiedziałem, kto to.
- Russel, posłuchaj mnie. Zostałeś stworzony przez mojego ojca. Płynie w nas ta sama krew.
- Kael? O czym ty mówisz?
- Co tam burczysz pod nosem? – spytał Somel i nadepnął mi na głowę. – Pora kończyć tę farsę.
- Russel! Ogarnij się! Masz w sobie moc. Krew de Kvatchów jest natchniona mistycznymi właściwościami.
- Ma....gia… - wydusiłem z siebie.
- Tak, właśnie. Odnajdź w sobie moc. Dokonaj niemożliwego. Od teraz będziesz posiadał moje wspomnienia. Będziesz wiedział, jak wykorzystać magię, którą i ja władam. Walcz, Russel! Wierzę w ciebie!
- Giń pajacu! - krzyknął wampir.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy zadał cios w powietrze zamiast w swojego rywala. Zbierałem siły. Ziemia wokół mnie drżała, pył, piach, kamienie i kości unosiły się delikatnie wokół mnie. Somel patrzył zaskoczony. Powoli cofał krok.
- To jak będzie? Powiesz, gdzie są twoi towarzysze, czy nie?
- Za nic!
- Czy mi się wydaje, czy się boisz wampirze?
- Somel… Somel nie boi się niczego!
            Kamienie krążące wokół mnie zaczęły uderzać w mojego przeciwnika z prędkością karabinu maszynowego. Po chwili do kamieni dołączyły kości. Wampir starał się robić uniki, ale słabo mu to wychodziło.
Murzyn w końcu wyskoczył w górę, i robiąc salto, zadał mi silny cios w klatkę piersiową. Ponownie leżałem jak długi. Kątem oka zobaczyłem moją kuszę, która w trakcie walki oderwała się od mojego ekwipunku i leżała na ziemi. Czarnoskóry  wampir wziął ją i wycelował we mnie. Przyszła chyba pora na to, żebym pożegnał się z życiem.
Wampir miał już pociągnąć za spust, kiedy coś go trafiło.
- AAAGH!!! Kurwa! Moja noga! Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Somel zwijał się z bólu. W jego nodze znajdował się kołek. Przez pierwszą chwilę zastanawiałem się, kto mi pomógł. Później jednak wziąłem kuszę i wycelowałem w mojego rywala.
- Teraz gadaj!
- Droga na zachód! Jeden dzień drogi…. Nasz obóz… SZLAG!!!! JAK BOLI!!! Pomóż. Błagam.
- Nie - powiedziałem twardo i strzeliłem wampirowi w serce. 

Ciąg dalszy nastąpi…

marca 24, 2012

Artur Andrus w Bydgoszczy

Niezwykle miłe spotkanie autorskie, poprowadzone w luźnej konwencji odbyło się wczoraj (23.03.2012) w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bydgoszczy.

Kto nie był, niech żałuje. Warto było przyjść choćby dla poprawy swojego humoru, naładowania się pozytywną energią, zażycia dziennej, jak nie tygodnioweja dawki śmiechu. - Jestem człowiekiem szczęśliwym - już na samym początku rzekł pan Artur Andrus. I jak się na takie słowa nie uśmiechnąć?

Spotkanie przyciągnęło tłumy bydgoszczan. Nie jedna osoba zapewne w myślach przeklinała, że spotkanie jednak nie odbyło się na dziedzińcu, bo i tak kilkanaście osób obserwowało je stamtąd, zaglądając przez okna. Ci natomiast, którzy siedzieli w drugiej sali, doprawdy siedzieli i nawet słyszeć mogli głos pana Artura, lecz niezwykle trudno było im go zobaczyć.


Podczas bydgoskiego spotkania A. Andrus promował książkę „Każdy szczyt ma swój Czubaszek” (Prószyński i Ska, listopad 2011), będącą zapisem wywiadu, jaki przeprowadził z Marią Czubaszek.

marca 22, 2012

Miesięcznik Literacki Neon online - marzec 2012



W tym numerze:


Karolina Rakowska - Pozory mylą
Paulina Dzwończak - You say my name
Karolina Rakowska - Witamy na świecie
Tomasz Dziamałek - Przez lupę

Marta Fortowska - ***
Joanna Kloska - pod wpływem wina.
Sonia Jankowska - ***
Marta Fortowska - ***
Joanna Kloska - niewidoczność
Sonia Jankowska - ***
Piotr Charchuta + symbol miłości

Szymon Szeliski - O modlitwie
Tomasz Dziamałek - Póki co żyje na razie jest martwe

Ocalić od zapomnienia: Agnieszka Osiecka

Miesięcznik NEON - okładka marzec 2012

Autor: Szymon Szeliski

marca 19, 2012

The Best Off w Węgliszku - wieczorek Et Cetery

Et Cetera, czyli bydgoska grupa literacka, zaprasza na swój wieczorek poetycki promujący ich wspólny almanach "ET CETERA THE BEST OFF". Nasi koledzy i koleżanki zaprezentują się już w środę (21.03.2012) o 18:00 w kawiarni artystycznej Węgliszek w Bydgoszczy.

Zachęcamy!

marca 16, 2012

Czy znamy Wisławę Szymborską?

Oto i kolejny materiał wideo, kolejny odcinek "Poezji na bruku". Tym razem dawaliśmy do przeczytania niepodpisany wiersz Wisławy Szymborskiej, ciekawi jak bardzo znana jest jej twórczość. Zobaczcie sami. :)

marca 13, 2012

Kilka drobnych wiadomości (III)

Rysunek z marcowego Neona. Autor: Andrzej Bandoch

Po pierwsze chcielibyśmy Was poinformować, że w szeregach Neona pojawiły się dwie nowe osoby: Joanna Kloska, którą możecie kojarzyć z blogosfery pod pseudonimem vilanne oraz Sonia Janowska, pomieszkująca w Toruniu. Kto wie, może rozszerzymy kolportaż papierowego Neona na naszych sąsiadów. :)

Lada dzień możecie spodziewać się też materiału wideo z drugiej odsłony naszej akcji "Poezja na bruku". Już teraz możemy zdradzić, że nagranie będzie dotyczyć samej Wisławy Szymborskiej.

Poza tym przypominamy o istnieniu bloga recenzenckiego. Tomasz oceniał dla Was niedawno "Flet z Mandragory" Waldemara Łysaka. Zajrzyjcie, nasza naczelna sugeruje, że już sama okładka intryguje.

http://najlepszeksiazki-neon.blogspot.com/

Jeśli chodzi o Neona marcowego, pracę są w toku. :) Ciężko powiedzieć dokładnie kiedy, ale mamy nadzieję, że niedługo, pojawi się kolejny numer. Dla potwierdzenia, pokazujemy Wam grafikę, która pojawi się w następnym numerze. :)

marca 12, 2012

Sonia Jankowska

Po prostu WAŻKA. Kocha metal, książki, poezję, tymbarka (jej ulubiony napis pod kapselkiem to "zakochaj się w deszczu"), zwierzęta, naturę.



Poza tym uwielbia drzewa  i długie spacery a  pisanie to jej, jak sama mówi, wręcz obsesja. :)

marca 09, 2012

Otchłań Epizod 2: Krwawe żniwa


Otchłań
Epizod 2: Krwawe żniwa 


- Trzymaj tę kuszę nieco wyżej - instruowała mnie Raven już nieco poirytowana. – O, teraz lepiej. Strzelaj!
Strzała z osikowym grotem wystrzeliła i leciała w kierunku wyznaczonego celu. Niestety, moja ręka zadrżała i strzała, zamiast trawić w głowę ustawionej przede mną kukły, przeleciała tuż obok.
- Cholera! - zakląłem.
- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Czy tak trudno jest strzelić z kuszy?
- Podejrzewam, że z bronią palną poszłoby mi lepiej.
Raven wywróciła oczami, po czym zaśmiała mi się prosto w twarz. Szybkim ruchem wyrwała mi kuszę z ręki, przeładowała i strzeliła prosto w środek głowy sztucznego celu.
- Tak to się robi, Russel. Co do broni palnej, to śmiem wątpić. Jeśli łapa drży ci przy marnej kuszy, to co z odrzutem od porządnej pukawki?
- Jak na przedwieczną wampirzycę, masz bogaty zasób współczesnego słownictwa.
- Phi.
Wraz z Raven wędrowaliśmy już trzy tygodnie i od tych trzech tygodni wampirzyca trenowała mnie, abym stał się lepszym wojownikiem. Starałem się być pojętnym uczniem, jednak nadal miałem pewne braki.
Pora sucha dawała nam się we znaki. Zapasy, które udało się uzbierać mojej towarzyszce powoli się kończyły. Dawno już opuściliśmy pustynne tereny i zbliżaliśmy się do małej osady. Z tego co zdążyłem zauważyć, podążaliśmy na zachód. 
- Riverblood. Zatrzymamy się tutaj na jakiś czas - powiedziała Raven.
- Masz tu jakichś znajomych?
- Jestem tu już bardzo długo. Zdążyłam zaprzyjaźnić się z wieloma osobami.
- Co to za miejsce? – spytałem.
- Riverblood to osada znajdująca się przy krwawej rzece. Niewiele jest tu takich miejsc. Praktycznie przez cały czas są tutaj zbierane zapasy krwi, żeby mieć czym się żywić podczas suszy. Teraz rzeka wyschła, ale kiedy krew znów zacznie padać z nieba, wszystko wróci do normy.
Szliśmy wąską ścieżką przechodzącą przez Riverblood. Miejsce to wydawało się ciche i spokojne. Raven chyba była tu znana, bo każda osoba, jaką mijaliśmy, witała ją z wielkim szacunkiem.  W pewnej chwili do wampirzycy podbiegł mały chłopiec, miał może z dziewięć lat. Chłopak był ubrany w szary podkoszulek, a spodnie miał uszyte z worka po ziemniakach, na nogach miał dwa różne buty; mimo wszystko jego twarz była roześmiana, rude włosy falowały na delikatnym wietrze, a zielone oczy błyszczały radośnie. Raven pogłaskała go po głowie, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Witaj, Rolandzie. Chyba znowu urosłeś.
- Naprawdę? Gdzie? - spytał chłopiec, przyglądając się sobie, po czym oboje wybuchli śmiechem. - Rolandzie, poznaj mojego przyjaciela. To jest Russel Fern. Trafił do nas jakiś czas temu.
- Witam pana, panie Fern.
- Miło mi cię poznać, chłopcze.
- Przepraszam, ale muszę już iść, matka kazała mi wracać na obiad.
Chłopiec ukłonił się i pobiegł w swoją stronę. Spojrzałem na moją towarzyszkę, a ta uśmiechnęła się lekko i skierowała przed siebie.  Doszliśmy do jednego z większych domów w osadzie. Jako jeden z nielicznych zbudowany był z czerwonej cegły. Raven zapukała w solidne czarne drzwi. Po chwili w przejściu ukazała się wysoka kobieta w brązowych krótko ściętych włosach i piwnych oczach. Wampirzyca miała na sobie białą suknię albo raczej togę… Trudno mi było to nazwać. W każdym razie wyglądała, jak jakaś bogini z greckiej lub rzymskiej mitologii.
- Raven? - odezwała się pięknym, melodyjnym głosem.
- Pozdrowienia ze wschodu, Lauro.
Kobiety wpadły sobie w objęcia. Laura spojrzała na mnie z zaciekawieniem kątem oka.
- Widzę, że przyprowadziłaś gościa.
- Tak. To mój przyjaciel Russel.
Wampirzyca wyciągnęła w moim kierunku dłoń, nie do uścisku, lecz tak, abym złożył na niej pocałunek. Nieco zaskoczony zrobiłem, co należało.
- Zapraszam do środka – powiedziała Laura.
Wewnątrz dom był przepiękny. W każdym pokoju stały rzeźby, przedstawiające bogów, ludzi i różne mitologiczne stworzenia. Meble były wykonane ręcznie z niewyobrażalną starannością. Usiedliśmy w salonie, Laura podała nam krew w małych dzbanuszkach. Kiedy byliśmy już nasyceni, gospodyni spytała:
- Więc, Russelu, jakież to okoliczności sprowadziły cię do tego przeklętego miejsca?
- Przybyłem tu z własnej woli. Pragnę odnaleźć moją rodzinę.
- Cóż za niezwykłe poświęcenie – odparła, otwierając szeroko oczy.- Od dawna jesteś wampirem?
- Od pięciu lat.
- To niewiele.
- Czasem mam wrażenie, że jednak stanowczo za długo - skwitowałem.
- Russel został przemieniony wbrew swej woli. Został oszukany przez Pradawnego – powiedziała Raven.
Streściłem Laurze moją historię. Wampirzyca słuchała jej z uwagą. Przez chwilę milczała jak zaklęta, myśląc o czymś bardzo intensywnie.
- Idźcie do gospody, zapewne chcecie uzupełnić zapasy krwi na dalszą podróż. Zostaniecie tutaj, czy od razu ruszacie dalej?
- Przyda nam się chwila odpoczynku - powiedziała Raven.
- Doskonale. Przygotuję wam posłanie.
Moja towarzyszka i ja poszliśmy do gospody po zapas krwi, po drodze usłyszeliśmy krzyki i doszedł nas zapach palącego się drewna. Spojrzeliśmy za siebie i zobaczyliśmy palące się wampiry biegające i turlające się, byle tylko ugasić swe ciała.
Raven dostrzegła dym, który wydobywał się w miejscu, gdzie stał dom małego Rolanda. Dziewczyna klepnęła mnie w plecy i pobiegła w tamta stronę. Nie czekając, ruszyłem za nią. Mijaliśmy palące się ciała mieszkańców osady, niektórzy mieli poodcinane głowy i kończyny.
- Bandyci kradną naszą krew! – krzyczeli wszyscy dookoła. 
Kiedy dobiegliśmy na miejsce, naszym oczom ukazała się makabryczna scena: Matka Rolanda klęczała przed jednym z bandytów i błagała go, aby przestał. Wysoki wampir w białych krótkich włosach wyjął swój miecz z pochwy i odciął jej głowę. Raven ruszyła w jego kierunku. Jednak ubiegł ją  Roland, który drasnął napastnika małym nożykiem w twarz.
- Ty mały gnojku! - krzyknął białowłosy.
- Stój!- krzyknęła Raven.
- A ty, to kto?- spytał wampir, uderzając chłopaka w tył głowy, pozbawiając go przytomności.
- Zostaw go!
Zostaliśmy otoczeni przez grupę bandytów. Białowłosy przywódca grupy wrzucił chłopaka na swojego konia - szkieleta, po czym powiedział:
- Jeśli chcesz zobaczyć tego gnojka żywego, spotkajmy się w wąwozie za cztery godziny. Przynieś ze sobą jeszcze sto litrów krwi. Nie zdążyliśmy się najeść. – Po tych słowach wsiadł na konia i odjechał.
Grupa wampirów dosiadła swoich wierzchowców i pognała za hersztem bandy. Raven zacisnęła pięści i zaklęła pod nosem.
- Musimy po niego jechać - powiedziałem.
- Nikt nam nie da stu litrów krwi. Poza tym nie mamy jak tego przewieść – odparła Raven.
- Ale musimy coś zrobić!
- Istotnie. Zostań tutaj i pomóż poszkodowanym. Ja ruszę za tamtą bandą.
- Sama? Odbiło ci!?
- Rób, co mówię! - Raven wskoczyła na konia jednego z mieszkańców osady.- Pożyczam na chwilę. - Mówiąc, to odjechała.


Ciąg dalszy nastąpi…

Czytaj też:

"Otchłań" w częściach na naszym blogu!


marca 05, 2012

Neonki się integrują

Jeśli czytaliście lutowy numer "Neona", to zapewne natrafiliście na wstępniaka Marty Fortowskiej. Przypomina ona w nim, że  choć oficjalny roczek naszej działalności przypada na kwiecień, to pierwsze spotkanie odbyło się już pod koniec stycznia. Aby powspominać, wymienić się pomysłami oraz zintegrować się z nowymi członkami, udaliśmy się niedawno zamiast do Cafe Pianola, do Jacka.

Od lewej: u góry: Karolina, Tomasz, Kasia; na dole: Asia, Marta, Sebastian, Piotr

Podczas spotkania narodziło się kilka pomysłów, w tym jak uczcić nasz już oficjalny roczek. Mamy nadzieję, że uda się te plany zrealizować. Póki co jest u nas bardzo gorąco! :)

marca 04, 2012

Wieczorek Et Cetery jak nie z tej epoki

Wieczorek autorski Grupy Et Cetera

- Jeny, piękne, kto to napisał? - tak zareagowała pewna mama, gdy mimochodem wzięła ich tomik do ręki. I choć wieczorek przyniósł wiele skrytych uśmieszków oraz masę nieporozumienia, to zgodzić się trzeba, że po ich wiersze sięgnąć warto. Wszak "mały złoty pegaz" to nie ich sprawka.

Grupa Et Cetera to jakby starsza wersja Neona. Jej średnia wieku jest trochę większa, a dorobek nieco bardziej oficjalny - publikacje w "Akancie" oraz teraz wspólny tomik poetycki "ET CETERA THE BEST OFF". Neonki postanowiły więc sprawdzić, co też zaprezentują.

Szukaliśmy klubu Odnowa. Jak się okazało, nie chodziło o toruńską Od Nowę, tylko o klub Spółdzielni Mieszkaniowej "Jedność" na Kapuściskach. Pierwsze wrażenie było piorunujące. Toć to miejsce rodem z innej epoki!

Herbatka, kawka, stoliczki z małymi talerzykami wypełnionymi herbatnikami. Na środku świeczka, gustowny obrusik, a w koło ludzie: młodzi, starzy, tacy, którzy przyszli tu z przyzwyczajenia, nie wiedząc dobrze, co tu się tak właściwie ma dziać. Od 20 lat. Przecież tak miło sobie posiedzieć i posłuchać opowieści o... pegazie. Posłuchać wierszy, których i tak nie jest się w stanie zrozumieć i zamknąć oczy, gdy pan Alojzy przygrywa na gitarce piosenki jak z PRL-u






Po dość sporym poślizgu, dającym czas przybyłym na opróżnienie talerzyków i wypicie herbaty pani Jolanta Kowalska rozpoczęła spotkanie.

Zapewne lekko przejęta zbliżającym się własnym wieczorkiem poetyckim, nie ciągnęła młodych za język. Przedstawiając się więc, szeptali o sobie ledwie dwa słowa: imię, czasem nazwisko albo nazwę ukończonej szkoły. Obecni byli: Piotr Starańczak, Tomasz Owczarzak, Joanna Gładkowska, Marietta Gabryszewska, Dominik Kiepura, Marina Dombrowska oraz gościnnie Joachim Andrzejewski. Nieco humoru wprowadziła tylko Marina, zdradzając przybyłym: "Nazywam się Marina i dziś pierwszy raz w życiu pomalowałam paznokcie". Były brawa.

Później mogliśmy zobaczyć prezentację multimedialną przygotowaną przez gościa z Warszawy, pana Krzysztofa Kamieńskiego. W opowieści tej głównym bohaterem jest "mały złoty pegaz", dla którego ważna jest miłość, przyjaźń oraz pasja tworzenia. Pegaza można było zobaczyć na biurku, na książkach, w krzaczkach, czy kosmosie. Kto nie spał, z pewnością się uśmiechał. Był to jeden z najradośniejszych akcentów wieczoru.

Po tym przejmującym wstępie, przyszła pora na prezentacje głównych gości. Czytali oni po kolei swoje wiersze, niekiedy dodając dwa słowa wprowadzenia. Po takich dwóch kolejkach, pani Jolanta zarządzała przerwę na akcent muzyczny. Następnie rytuał ten był powtarzany - tak z trzy razy.

Od lewej:Joachim Andrzejewski, Piotr Starańczak, Tomasz Owczarzak, Marina Dombrowska, Marietta Gabryszewska, Joanna Gładkowska i Dominik Kiepura

Wiele trudności sprawiało zrozumienie wierszy. Pewien pan, spytany o wrażenia, wyznał otwarcie "ja przepraszam, ale większości nie słyszałem, więc ciężko mi się wypowiedzieć".

Gdy już jednak się udało zrozumieć, dość zgodnie Neonki chwaliły poezję Mariny Dombrowskiej, Dominika Kiepury oraz Piotra Starańczyka i Tomasza Owczarzaka. Słusznie zauważyła w pewnym momencie spotkania Marina, mówiąc "Musicie kupić tomik,bo Tomek czyta niewyraźnie". By zacytować fragment choć jednego z debiutanckiego tomiku Tomasza "Katedra o miękkich bokach":

pora przestać się trząść
wyłapać ustami wszystkie piegi
rozrzucone na chybił trafił przez Twoje ramiona
bo ciężko by to było
gdyby nie nasze ramiona
można by się tylko rozstrząść bez końca
i warczeć na słońce warczeć na gwiazdy
winny li-niewinny święty spokój (...)

Na koniec spotkania Et Ceterowicze przeczytali manifest autorstwa Jarosława Jaruszewskiego, w którym pisze między innymi:

my nie dowierzamy podręcznikom, podręcznym prawdom
rozwiązaniom które są pod ręką
więc bierzemy się pod ręce żeby tańczyć
taniec śmierci który jest zawsze tańcem życia dopóki nie
podeprze się ściany, bo

to

podparcie jest aktem kreacji ścian, kiedy tańczymy kreujemy
przestrzeń