września 09, 2012

Festiwal Adaptacje: „Un esempio” – spektakl teatru niebopiekło.

„Un esempio” – spektakl teatru niebopiekło. Szósty września, wtorkowy wieczór. Przestrzeń sceny Miejskiego Centrum Kultury odgrodzona od reszty świata kotarą. Wszyscy widzowie zgromadzeni naokoło aktorów, na tym tak zwanym backstage’u. Cisza jak makiem zasiał.

Tak siedziałam i ja. Wpatrzona i wsłuchana w głosy aktorów, w ich ruchy pełne emocji i we własne dźwięki jak niespokojne przełykanie śliny. Bojąc się nieraz poruszyć i przeżywając wszystko w wytworzonej na chwilę wspólnocie, starałam się wziąć ze spektaklu coś dla siebie.

Spotkanie z aktorami
 

Poszłam na spektakl z jakimś głupim, naiwnym nastawieniem, że sobie coś przyjemnie wieczorem pooglądam. Zaciekawiła mnie tematyka, choć mroczna, ale pomyślałam, że to tylko teatr. Bardzo szybko okazało się, że aż teatr. I że ani przez chwilę nie czułam się przyjemnie odprężona. Bo, jak mówił na spotkaniu po spektaklu Andrzej Stróż, jeden z aktorów niebapiekła: Widz nie może czuć się swobodnie w teatrze. Jeżeli tak jest, to coś jest słabe. Najprawdopodobniej spektakl.
 
 
Sztuka „Un esempio” na motywach opowiadania Gustawa Herlinga-Grudzińskiego „Błogosławiona, święta” to sztuka niełatwa i wymagająca. To sztuka zadawania pytań i próby odpowiedzi. Jak ty widzisz świętość? Tak bardziej ludzko czy jako listę spełnionych warunków?

Zachwycił mnie warsztat obojga aktorów – Ewy Stołowskiej i Andrzeja Stróża oraz to, w jak wielkim stopniu sobie ufają, np. w scenie duszenia. Widać było, że ćwiczą razem od lat.

Najbardziej zapadła mi w pamięć ostatnia wypowiedziana kwestia, będąca cytatem z Kafki, że choćby drugi człowiek stał obok nas, opowiadał nam o swoim cierpieniu, nigdy nie zdołamy pojąć co on przeżywa. Nigdy nie dowiemy się, w jaki sposób on odczuwa.
 
 
W spektaklu poza opowiadaniem Herlinga-Grudzińskiego zostały też wykorzystane wycinki z gazet, fragment podręcznika wychowania seksualnego świadków Jehowy, teksty Św. Pawła. Wszystkie zostały oczywiście przełożone na język teatru, by ukazać nietrafność takiego widzenia zła, jakie ma miejsce dzisiaj. Nietrafność tego fasadowego postrzegania świętości. I to, że, zdaniem twórców, im wyżej w hierarchii, obojętnie jakiej, też kościelnej, tym człowiek jest mniej ludzki, tam człowieczeństwo się bardziej rozmywa.

Wiele dało mi spotkanie z aktorami, które odbyło się później. Można było poznać spojrzenie artystów na graną przez nich sztukę, jak i na teatr ogólnie. Otworzyły mi się trochę oczy. Ci, którzy zostali dowiedzieli się m.in., że przed każdym spektaklem odbywa się normalny trening fizyczny, który trwa koło godziny. Po to, by aktorzy mogli osiągnąć odpowiedni poziom skupienia. I że takie treningi są również kilka razy w tygodniu. I że w teatrze nie ma gwiazd, a przynajmniej być nie powinno. W teatrze najważniejsze jest bowiem to twórcze porozumienie między grającymi a oglądającymi, ta rozmowa i zdolność do intelektualnej obserwacji.
 

 
 

2 komentarze:

  1. Ja bardzo żałuję, że nie było mi dane uczestniczyć w "Adaptacjach". jutro znowu wyjeżdżam...Kolejne wydarzenie, w którym nie uczestniczę. A przecież mieszkam w Bydgoszczy...

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki! mamy świadomość, że to trudny w odbiorze spektakl, tym większa radość (i ulga:)) jak pojawiają się takie odzewy.

    OdpowiedzUsuń