- "Króla Edypa" poznałem dopiero wtedy, kiedy go przetłumaczyłem. To jest dramat czysto metafizyczny o tym, że największym szczęściem każdego człowieka jest posiadanie potomstwa. A dla potomka jest to nieszczęście, choćby rodzice dokładali wszelkich starań, by było mu dobrze w życiu. - mówił na spotkaniu autorskim w Bydgoszczy autor przetłumaczonej na dwadzieścia języków powieści "Madame".
- Każdy z nas jest Edypem, ponieważ nikt nie wie, kim jest. Rodzice powiedzieli nam, że jesteśmy ich dziećmi, ale czy to jest prawda? - zastanawiał się Antoni Libera na spotkaniu.
Znany pisarz, reżyser i wybitny tłumacz, szczególnie zasłynąwszy z przekładów dzieł Becketta, odwiedził 23 listopada 2012 Bibliotekę Główną WiMBP w Bydgoszczy w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.
Opowiadał o trudnościach ze zrozumieniem Szekspira w oryginale nawet przez wykształconych Anglików, którzy są w stanie pojąć jakieś 50% tekstu.
O kondycji współczesnego teatru wypowiadał się z pewnym rozżaleniem. - Słuchałem tego i nie rozumiałem tekstu - mówił o wystawianym w Teatrze Narodowym spektaklu "Fedra", podając od razu przykład dialogu:
- Może chcesz zupę?
- A wsadź sobie w dupę.
Zwrócił też uwagę na różne systemy przygotowywania się aktorów do spektaklu. Na zachodzie oddają się całkowicie roli, to znaczy w tym czasie nie zajmują się niczym innym i są do dyspozycji reżysera 8h dziennie. Dzięki temu przygotowanie trwa od 3 do 6 tygodni. Natomiast w Polsce nie szczególnie kogoś dziwi, że sztukę robi się nawet 9 miesięcy.
Ciepło natomiast Libera wspominał teatr z czasów jego młodości, kiedy to w jego ocenie przeżywał swój złoty czas. Powiedział też kilka słów o współpracy z Tadeuszem Łomnickim przy okazji spoektaklu "Ostatnia taśma". Niechętnie, lecz jednak, na prośbę publiczności opowiedział i nieprzyjemnym zajściu, w którym to krytyk Michał Paweł Markowski uderzył go w twarz. - Liczę, że się jeszcze spotkamy - komentował swój brak reakcji na ten wyraz agresji, szczególnie z tego względu, że pan Markowski nie poniósł żadnych tego konsekwencji.
Na pytanie o mającą być w planach książkę o Żoliborzu, zdradził publiczności, że tekst jest już gotowy i zostanie opublikowany w przyszłym roku. Nie będzie to jednak powieść, lecz zbiór trzech nowel, w której jedna będzie pewnego rodzaju hołdem dla Żoliborza. Fragment innej, którą miał akurat przy sobie, pt. "Sonata C-dur" przeczytał w czasie spotkania.
- Pisałem książkę o tym jak powstaje mit, że każde życie ludzkie przeradza się w legendę - wyjawił główny temat swojej książki "Madame" Libera.
Zaznaczał przy tym, że mylne jest przekonanie, jakoby bodaj jego najpopularniejsza książka mówiła o miłości ucznia do nauczycielki, jak to sugerowali niektórzy krytycy.
- Chodzi o to, by uzmysłowić odbiorcy, że każdy przekaz językowy jest czymś podejrzanym - podsumowywał.
- Każdy z nas jest Edypem, ponieważ nikt nie wie, kim jest. Rodzice powiedzieli nam, że jesteśmy ich dziećmi, ale czy to jest prawda? - zastanawiał się Antoni Libera na spotkaniu.
Znany pisarz, reżyser i wybitny tłumacz, szczególnie zasłynąwszy z przekładów dzieł Becketta, odwiedził 23 listopada 2012 Bibliotekę Główną WiMBP w Bydgoszczy w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.
Opowiadał o trudnościach ze zrozumieniem Szekspira w oryginale nawet przez wykształconych Anglików, którzy są w stanie pojąć jakieś 50% tekstu.
O kondycji współczesnego teatru wypowiadał się z pewnym rozżaleniem. - Słuchałem tego i nie rozumiałem tekstu - mówił o wystawianym w Teatrze Narodowym spektaklu "Fedra", podając od razu przykład dialogu:
- Może chcesz zupę?
- A wsadź sobie w dupę.
Zwrócił też uwagę na różne systemy przygotowywania się aktorów do spektaklu. Na zachodzie oddają się całkowicie roli, to znaczy w tym czasie nie zajmują się niczym innym i są do dyspozycji reżysera 8h dziennie. Dzięki temu przygotowanie trwa od 3 do 6 tygodni. Natomiast w Polsce nie szczególnie kogoś dziwi, że sztukę robi się nawet 9 miesięcy.
Ciepło natomiast Libera wspominał teatr z czasów jego młodości, kiedy to w jego ocenie przeżywał swój złoty czas. Powiedział też kilka słów o współpracy z Tadeuszem Łomnickim przy okazji spoektaklu "Ostatnia taśma". Niechętnie, lecz jednak, na prośbę publiczności opowiedział i nieprzyjemnym zajściu, w którym to krytyk Michał Paweł Markowski uderzył go w twarz. - Liczę, że się jeszcze spotkamy - komentował swój brak reakcji na ten wyraz agresji, szczególnie z tego względu, że pan Markowski nie poniósł żadnych tego konsekwencji.
Na pytanie o mającą być w planach książkę o Żoliborzu, zdradził publiczności, że tekst jest już gotowy i zostanie opublikowany w przyszłym roku. Nie będzie to jednak powieść, lecz zbiór trzech nowel, w której jedna będzie pewnego rodzaju hołdem dla Żoliborza. Fragment innej, którą miał akurat przy sobie, pt. "Sonata C-dur" przeczytał w czasie spotkania.
- Pisałem książkę o tym jak powstaje mit, że każde życie ludzkie przeradza się w legendę - wyjawił główny temat swojej książki "Madame" Libera.
Zaznaczał przy tym, że mylne jest przekonanie, jakoby bodaj jego najpopularniejsza książka mówiła o miłości ucznia do nauczycielki, jak to sugerowali niektórzy krytycy.
- Chodzi o to, by uzmysłowić odbiorcy, że każdy przekaz językowy jest czymś podejrzanym - podsumowywał.
Więcej zdjęć ze spotkania: