Przytulne i skromne
powierzchniowo wnętrze kawiarniano-księgarniane zapełniło się słuchaczami
ciekawymi tego, co zaprezentują finalistki kategorii literackiej festiwalu
FAMA. Ledwo było można wejść do środka. Wparowałam na wieczorek spóźniona, nie
mogąc się odnaleźć w tym Gdańsku. Na szczęście poczekali. Przyszłam i zaraz się
zaczęło.
Ano, szybko się zaczęło. Poszłam
na pierwszy ogień do oceny. Rozluźniłam nieco atmosferę żarcikiem na temat
własnego nazwiska i pełna obaw rozpoczęłam prezentację. Po raz pierwszy sama
publicznie czytałam swoje poetyckie stworki-utworki, ale stres był
niepotrzebny. Wszyscy pilnie słuchali, choć do mego lewego ucha w pewnym
momencie dotarły głosy, że ludzie biedni nie rozumieją, co autorka miała na
myśli. Uśmiechnęłam się tylko i zaraz przeszłam do wiersza lżejszego w formie. Przeczytałam
łącznie trzy utwory: ciało statyczne,
mamunię i kalesony, na koniec dodając jeszcze z pamięci dbam o siebie i spłoszona
zaraz schowałam się w kąciku.
Można było już odetchnąć z ulgą.
Teraz już nie mnie oceniano. Teraz mogłam się w pełni zrelaksować, a to miejsce
naprawdę temu sprzyjało. Pozostałe trzy kobitki prezentowały swoje pisanie, a
także pojawiło się kilka przerywników muzycznych Krzysztofa Wojsztala, które
jeszcze bardziej umiliły wieczór. Minusem był tylko brak odpowiedniej liczby
krzeseł, ale nie był on zbyt dokuczliwy, kiedy się czerpało z atmosfery
wieczorku, słuchając tego, co mają do powiedzenia pozostałe uczestniczki lub
wymieniając luźne uwagi ze stojącymi najbliżej.
Na zakończenie głównej części
wieczoru, części konkursowej, jurorka Magdalena Zelent poprosiła nas jeszcze o
kilka słów o sobie, po czym podjęła się ciężkiego zadania zadecydowania o tym,
która ma być tą wyróżnioną.
I po wysłuchaniu kilku gitarowych
utworów, stało się! Jurorka ogłosiła werdykt. Po kolei opowiedziała o tym, co
jej się podobało w prezentowanym fragmencie twórczości każdej z nas, a nad czym
trzeba jeszcze popracować. Ostatnia i jednocześnie pierwsza byłam ja. Wygrałam,
zostałam doceniona. Szczególnie zapadło mi w pamięć zdanie, które, uważam,
dobrze opisuje to, o czym staram się pisać: To
nie są teksty o niczym. Pani pisze o
rzeczach błahych, codziennych i przez nie pokazuje coś głębszego. I byłam
przyjemnie zaskoczona, że podobało się, mimo mojej czerwonej twarzy i
publicznej nieporadności.
Wyszłam szczęśliwa. Jednak szczęśliwa
nie z powodu nagrody, bardziej z powodu innej wygranej. Z powodu tego, że
wygrałam sama ze sobą i się na to odważyłam. To kolejny sygnał dla mnie, że
naprawdę nie warto się chować.